Jeśli wynosisz coś z mojego bloga i rozprowadzasz dalej, czuj się zobowiązany do zachowania moich praw autorskich, tyczy się to m.in. zdjęć oraz tłumaczeń składów, w które wkładam sporo pracy. Wystarczy, że dodasz link do mojego bloga. (^‿^)

2/24/2012

REVIEW: ETUDE HOUSE FRESH CHERRY LIP TINT #3 PEACH

Koniec sesji. Ufff Hmm ale też i ferii. ;) Zasłużony odpoczynek ^^

Dziś chciałabym się podzielić odczuciami na temat tint'a od Etude House. Wybrałam ten kolor, bo oczekiwałam subtelnego, zdrowego, świeżego odcienia, który będę mogła nosić na co dzień. Po przejrzeniu masy recenzji tint'ów różnych firm, wybrałam jak zwykle Etude. #3, czyli Peach, dziewczyny z blogosfery opisywały jako połączenie delikatnego różu z brzoskwinią. 







Konsystencja
Lejąca ale zwarta, kremowa, gładka, absolutnie nie klejąca, wodnista ani żelowa.

Zapach
Nic szczególnego. Lekko słodki, lekko kosmetyczny.

Trwałość
Jedna warstwa kosmetyku zostanie nam na ustach na dobrych parę godzin. Bez poprawek. Przy obfitym piciu/jedzeniu makijaż będzie wymagał poprawek, po ok. 3-4 godzinach. 

Demakijaż
Mam dwa tinty, ten oraz Berry z TonyMoly. O ile przy tym drugim potrzeba paru płatków kosmetycznych do całkowitego pozbycia się go z ust, o tyle przy tym wystarczy delikatna pianka, płyn micelarny, olej do demakijażu, czy mydło. Bez parokrotnego pocierania. 

Aplikacja
Przyjemna, aplikator bardzo mi odpowiada, ma dość długie włoski, na których zbiera się odpowiednia dla mnie ilość kosmetyku. Po pomalowaniu ust polecam potrzymać je trochę otwarte aż do wyschnięcia, w przeciwnym wypadku mogą nam powstać ciemniejsze "zacieki" w złączeniu ust. Ogólnie szybko wysycha, więc nie jest to żadna niedogodność ;) Mam tak w każdym kosmetyku tego typu niezależnie od marki, np. we flamastrach Astor. 

Pielęgnacja
Tint ten ani żaden inny z przeze mnie posiadanych sam w sobie nie wysusza moich ust, natomiast, jedno jest pewne - również ich nie nawilża. Więc jeśli ma ktoś skłonność do wysychania ust, pomadka, błyszczyk to konieczny zabieg po aplikacji tint'a. Natomiast jeśli już ktoś nie nawilżał odpowiednio ust, lub po prostu boryka się ze spierzchniętymi ustami, to warto przed samą aplikacją czy nawet lepiej - na noc wykonać peeling ust i nałożyć na nie grubszą warstwę nawilżającej pomadki, wazeliny etc. Taki peeling nie musi być kosztowny, wystarczy trochę oliwy i cukier. :) Żadna pomadka/szminka/tint nie będzie wyglądał korzystnie na suchych, popękanych ustach. 

Odcień 
Jak wspomniałam we wstępnie to różowa brzoskwinia. W zależności od liczby nałożonych warstw otrzymamy intensywniejszy kolor. Ja z racji, że posiadam jasne usta (jak i cerę ;) ) nakładam jedną warstwę. Jeśli jednak ktoś zechce, kolejne warstwy aplikujemy po wyschnięciu poprzedniej. By uzyskać kolor zbliżony do odcienia buteleczki potrzeba ok. 3 warstw.

Wydajność
Dostajemy 9.5g (0.33 oz.). Wg mnie tint posłuży mi przez parę miesięcy. Potrzeba bardzo niewiele kosmetyku na jednorazową aplikację. 

Podsumowując, jeszcze nigdy nie byłam tak zadowolona z efektu pomalowanych ust. Usłyszałam wiele pochwał na temat koloru moich ust, sądząc, że same z siebie mają taki "zdrowy/promienny/soczysty/słodki ( ;-) )" odcień. ;P 

6/6

W przyszłości planuję zakupić #1 i #2, oraz wiele innych tint'ów, dla mnie to idealny kosmetyk, gwarantujący długą trwałość koloru, oraz możliwość wyboru według własnych preferencji - matowe/z połyskiem usta (odpowiednio pomadka/błyszczyk). 

:)))))) Tak więc jestem bardzo happy z zakupu. :) Jak i z innych. O których już niedługo. ^^

6 komentarzy:

  1. Pięknie wygląda na Twoich ustach, aż się zdziwiłam że może wyglądać tak ładnie. Moje niestety wysusza...

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny kolorek, ciekawe jakby wyglądał na moich ustach :) Na razie mam cięcia budżetowe na kosmetyki, ale za jakiś miesiąc poszalejemy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się , bardzo ładny kolor, naprawdę wyglądają soczyście i zdrowo :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz przepiękne usta, cieszę się, że nie tylko ja Ci ich zazdroszczę. ;__; Zastanawiałam się nad kupnem tintu, ale po przeczytaniu recenzji z tinta Astora odechciało mi się. Twój post sprawił, że chyba jednak zaryzykuję i go kupię! Dziękuję! :3

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.